I po co to wszystko?

Ciągle się zastanawiam, bo na co dzień trudno zobaczyć cokolwiek więcej niż ruiny. Na ile moje wędrowanie podobne jest do fabuły filmu Wszystko jest iluminacją? Rodzina, ani środowisko, z którego pochodzę, nie dały mi solidnego, duchowego oparcia, ani rzetelnej, historycznej wiedzy. Szukam więc samodzielnie, po omacku, tracąc czas(?) i nabijając sobie guzy.

Fasada synagogi w Pińczowie (2015)

Bardzo bliskie jest mi powiedzenie Janusza Makucha o byciu żydowskim Polakiem. Jeżeli mogą być polscy Żydzi, to czy relacja nie może zachodzić w przeciwną stronę? Niemal w każdej miejscowości, w której spędzam kilka dni, staram się szukać strzępów żydowskiego życia. Dręczy mnie tęsknota za światem, którego nie ma: idealizowanego na festiwalach kultury, opluwanego przez narodowców, wskrzeszanego przez naukowców i świat filmu.

Przystanek kibica (Włoszczowice, 2015)

W drodze do Pińczowa mijam przystanek autobusowy, na którym toczy się charakterystyczna, żydowska wojna między kibicami rywalizujących klubów piłkarskich. W samym miasteczku, na bocznej ścianie zabytkowej synagogi, odnajduję ślady aktywności prawdziwych Polaków. Z placem, na którym stoi synagoga, sąsiadują zadbane domy mieszkalne i przedszkolny plac zabaw. Na ile takie incydenty mają związek z antysemityzmem?

Zdjęcie-1047

Patriotyzm synagogalny (Pińczów, 2015)

Czas płynie, a mentalność pozostaje niewzruszona? Czy tylko nieporównywalnie wyższemu niż kilkadziesiąt lat temu poziomowi życia należy zawdzięczać fakt, że macewy nie służą już jako materiał  budowlany? Historia świętokrzyskich miast i miasteczek rzadko dostarcza w tym zakresie powodów do dumy. Wystarczy poczytać o Końskich, Opatowie, Ostrowcu Świętokrzyskim, czy Kielcach[1].

Tymczasem na kirkucie w Wąchocku macewy stoją spokojnie. Na niektórych z nich leżą kamyki, znak pamięci o zmarłych. Kto je tam położył? Wątpliwe, żeby zrobili to krewni pochowanych tam osób. Więc kto? Na pewno robię to sam. Czy spotkałem kogoś na cmentarzu żydowskim w małej miejscowości w zwykły dzień? Parę lat temu w Chęcinach… A jednak kamienie nie spadają z nieba w Bodzentynie, Chmielniku, ani w Wąchocku[2].

Mój kolejny kamyk (Wąchock, 2015)

Mnóstwo osób stara się naprawiać pozrywane więzy między Polakami a Żydami, między wyznawcami chrześcijaństwa a wyznawcami judaizmu. Rzadko dzieje się to w sposób skoordynowany z innymi osobami, czy organizacjami, szczególnie w dłuższym czasie. Walczący z wiatrakami spotykają się z niezrozumieniem, a nawet z aktami wrogości. Nie oczekują wyrazów wdzięczności. Działają, bo nie chcą być obojętni. Nie zawsze też potrafią porozumieć się między sobą… A moglibyśmy chodzić po wodzie. Szkoda, że tak rzadko próbujemy[3]. 

[1, 2] http://www.kirkuty.xip.pl/fotogalerie.htm

[3] http://www.passwordincorrect.com/kartka-swiateczna-od-etgara-kereta/

Opublikowano Bez kategorii | Komentowanie nie jest możliwe

Ajctv.pl

Jeśli w trakcie Festiwalu Kultury Żydowskiej nie można być na koncercie w krakowskiej Tempel, wystarczy wpisać tych kilka znaków w przeglądarkę internetową, by duchem przenieść się w inny, muzyczny świat. Globalna wioska pełna kultury.

Tuż przed koncertem (Tempel, Kazimierz)

Atmosfera wieczornych koncertów w tej synagodze jest mi doskonale znana z wielu wyjazdów na Kazimierz, począwszy od 2007 r. Benzion Miller, Brave Old World, Theodore Bikel, The Maghreb Orchestra, Alberto Mizrahi, Veretski Pass, The Sway Machineri, Di Naye Kapelye, Haim Louk, Frank London, Yaakov Lemmer, Daniel Kahn, Azi Schwartz, Arkady Gendler, Beyond The Pale. Muzyka aszkenazyjska i sefardyjska, świecka i synagogalna, kantorzy i instrumentaliści, klezmerzy i klasycy, blues, jazz, rock i folk[1]. Wielojęzyczna, pogodna publiczność, niemiłosiernie duszne wnętrze synagogi i Janusz Makuch z pasją zapowiadający artystów…

Tym razem muszą wystarczyć transmisje na żywo. Ile festiwalowych koncertów obejrzałem w ten sposób? Dziesiątki… Na wspomnienia przyjdzie jeszcze czas. Tymczasem zapraszam na www.ajctv.pl, a najlepiej na sam Kazimierz. Czy słońce, czy deszcz, jak to na przełomie czerwca i lipca w Polsce. 25. Festiwal trwa już od kilku dni.  Wiem z doświadczenia, że kilka kolejnych minie zdecydowanie za szybko.

[1] http://www.jewishfestival.pl/artysci,a,a,pl.html

Opublikowano Bez kategorii | Komentowanie nie jest możliwe

Nie-bo

Nazywam się niebo
Mam wszystko co trzeba
To ja jestem księżyc i słońce
[Natalia Przybysz – Nazywam się niebo]
 

Kolejne badania pokazują, że w katolickiej od wieków Hiszpanii zmniejsza się liczba chrześcijan, rośnie stopień zeświecczenia społeczeństwa, a dopełnieniem obrazu jest zauważalny wzrost zainteresowania innymi religiami[1]. Czy daleko nam do Hiszpanów? Wydawać by się mogło, że pokłady konformizmu są w Polsce niewyczerpane w tej delikatnej materii. Tymczasem wiele osób odkrywa w sobie potrzeby duchowe, których nie może zaspokoić na mszy w kościele, obchodząc jorcajt, czy medytując.

DSCF6529

Budda po hiszpańsku (Benalmadena, 2011)

Zaryzykuję stwierdzenie, że niereligijny, etycznie postępujący człowiek może per saldo poświęcić więcej czasu dla rodziny, przyjaciół, a przede wszystkim dla… samego siebie. Jeżeli jego podejście do duchowości jest dalekie od tradycyjnego, to – zamiast krytykować – należałoby przyjrzeć się jego osobliwej drodze przez życie. Wielkim nieporozumieniem jest nazywanie takiego stanu ułomnością. Szczególnie, gdy dotyczy to człowieka, który świadomie odrzucił tradycję, w której został wychowany. Może to stanowić smutne doświadczenie dla jego rodziny, jednak… nie musi. Dziecko nie jest przecież kopią matki lub ojca. Zrozumienie tej kwestii pozostaje jednak w wielu rodzinach w sferze marzeń.

W co wierzyli ludzie pięć tysięcy lat temu? Animizm i politeizm królowały jak ziemia długa i szeroka. Dziś monoteizmy mocują się z duchowością Dalekiego Wschodu oraz podejściem niereligijnym. Co będzie za kolejne pięć tysięcy lat? Panta rhei.

[1] http://archiwum.rp.pl/artykul/645179-Mlodzi-wola-Almodovara.html 

http://www.polskieradio.pl/78/1227/Artykul/1436438,Hiszpania-kraj-40-religii

PS [28 czerwca 2015]. Jakie było moje zdziwienie, gdy w trakcie przeglądu prasy w radiowej Trójce usłyszałem o artykule, który mógłby stanowić odpowiedź na moje pytanie (retoryczne?) o to, czy daleko nam do Hiszpanów. Blisko, coraz bliżej: http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/1623415,1,coraz-wiecej-nieochrzczonych-dzieci-w-polsce-skad-ten-trend.read

Opublikowano Bez kategorii | Komentowanie nie jest możliwe

93 lata

Zdjęcie-0733

Warto być przyzwoitym (2015)

Obydwaj zmarli kilka tygodni temu w Warszawie – 24 i 25 kwietnia – w tym samym, pięknym wieku. Pierwszy został pochowany z honorami na Cmentarzu Powązkowskim po mszy w katedrze św. Jana Chrzciciela. Drugi spoczął w Drohobyczu po pożegnaniu w tamtejszej niszczejącej synagodze. Mimo podłego czasu, na jaki przypadła ich młodość, udało im się przetrwać i mieć czas na wszystko w długim, bogatym życiu.

Obydwu panów miałem okazję spotkać w Kielcach: Władysława Bartoszewskiego – podczas uroczystości przed kamienicą na Plantach w 2006 r., Alfreda Schreyera – na jego kameralnym koncercie w Pałacyku Zielińskiego w 2012 r. Pierwszego z nich kojarzyli niemal wszyscy. Drugiego znała garstka miłośników kultury: pięknej, przedwojennej polszczyzny, śpiewu w jidysz, gry na skrzypcach, rysunku Brunona Schulza. Na wspomnianym koncercie kupiłem płytę z nagraniami Alfreda Schreyera. Mam nadzieję, że złożony przez niego autograf przetrwa kolejnych kilkadziesiąt lat…

Opublikowano Bez kategorii | Komentowanie nie jest możliwe

The answer lies above us?

Good God, under starless skies we are lost
And into the breach we got tossed
And the world is coming in fast
[Florence & The Machine – Ship to wreck]
 

Ile razy można pójść do kina na ten sam film? Na pewno cztery, co sam sprawdziłem przy okazji Interstellar. Krytycy kręcili nosami, że to nie kolejna Odyseja kosmiczna, że sporo w dialogach mielizn, że narracja zbyt poszarpana, że zbyt dużo science w towarzystwie fiction(!). Tymczasem film urzeka scenami w przestrzeni kosmicznej, szczególnie w chwilach, w których grawitacja okazuje się jedyną realną siłą, mającą wpływ na kruche ciało człowieka. To olśniewające widowisko, zilustrowane monumentalną muzyką i udekorowane emocjami rodem z dramatu obyczajowego.

O miliard kilometrów stąd... (zbliżenie Saturna z Księżycem, Kielce, 2007)

O miliard kilometrów stąd… (zbliżenie Saturna z Księżycem, Kielce, 2007)

Wyjazd głównego bohatera, po pełnym bólu pożegnaniu z córką w rodzinnym domu, spleciony po mistrzowsku ze startem potężnej rakiety wynoszącej go na orbitę Ziemi sprawia, że czas w filmie zaczyna się rozpływać, jakby ziarnka piasku w klepsydrze postanowiły się rozpierzchnąć we wszystkich kierunkach naraz. Zestawienie odgłosów ziemskiej burzy, w którą kosmonauci wsłuchują się na pokładzie statku kosmicznego, z widokiem tonącego w kosmicznej czerni Władcy Pierścieni wywołuje tęsknotę za pierwszą wiosenną nawałnicą. A pełna dramaturgii scena dokowania lądownika do wykonującego przedśmiertny taniec statku wywołuje wrażenie, jakby ekran kinowy zamienił się w potężną wirówkę, chcącą z wściekłością wyrwać widzów z foteli!

... i tuż za oknem (Kielce, 2007)

… i tuż za oknem (Kielce, 2007)

I technika, wszechobecna, coraz bardziej autonomiczna, bez której w kosmosie człowiek nie może zrobić niczego. Zwaliste, kanciaste i pozbawione zewnętrznych cech ludzkich roboty przechadzają się po ekranie, witają ze sobą, samodzielnie pilotują statki kosmiczne, prowadzą rozmowy, a nawet inteligentnie dowcipkują z ludźmi. Nie mówiąc o tym, że w krytycznych momentach po prostu ratują ludziom życie. Znamienne jest to, że główny bohater w jednej z początkowych scen na Ziemi bez większych emocji demontuje przechwyconego drona, jednak później – na Cooper Station – nie może się obejść bez towarzystwa swojego robota.

Słowa nie ma w Interstellar o Bogu. Wyczerpani ludzie, chwilami bez cienia nadziei na odmianę losu, nie wznoszą w filmie oczu ku górze. Bo i gdzie jej szukać w kosmicznej pustce? Siłę czerpią ze współdziałania, a zwyciężają dzięki połączeniu rozumu i… serca.

Opublikowano Bez kategorii | Komentowanie nie jest możliwe